wtorek, marca 25

Jagody z miętą, czyli szaleństwo szaliczkowe

Moja estońska chusta prawie jest już gotowa, byłaby już pewnie skończona, gdyby nie konieczność wykonania pilnej robótki. W efekcie całkowicie szalonej, trzynocnej trzydniowej pracy powstał taki oto moherowy szal:




Szaliczek powstał na prezent dla Teściowej. Choć pamiętaliśmy stale o Jej urodzinach, jakoś czas tak nieubłaganie leciał, że nie przygotowaliśmy wcześniej prezentu. Ocknęliśmy się więc we wtorek, wiedząc, że w piątek wybieramy się do Jubilatki. Gdy mąż nieśmiało napomknął, że może przygotowałabym coś własnoręcznie, zrobiłam szybki rachunek sumienia w moich włóczkowych zasobach i wydobyłam motek jagodowo miętowego moherku firmy Nako (z takiej włóczki robiłam już wcześniej chustę Zetor).
Żeby projekt miał szansę realizacji, wybrałam prosty, przyjemny wzorek.

wzór pochodzi ze strony www.haft.blox.pl
Nigdy jeszcze nie działam w takim tempie. Robótka przyrastała w mgnieniu oka, mimo to trzy dni, a właściwie późne wieczory, to trochę za mało, zwłaszcza, że pod koniec moje nadgarstki zaczęły protestować. W rezultacie uprany szaliczek nie zdążył sam wyschnąć i musiałam go blokować za pomocą żelazka.
Ukończona robótka prezentuje się lepiej, niż na zdjęciach, jest zwiewna, ażurowa i leciutka jak piórko. A co najważniejsze, spodobała się właścicielce. Zadanie wykonane, hi, hi:) Pora kończyć moją Zorzę:)

Dane techniczne: włóczka Moher Special Ebruli firmy Nako, kolor 80474, 100g/550m, 10% moheru, 10% wełny, 80% akrylu; druty nr 4, zużycie: 2/3 motka. Gotowe wymiary szala: ok. 30 x 150 cm.
Włóczka jest bardzo przyjemna w robótce, łatwo ześlizguje się z bambusowych drutów. Posiada dość spory włosek, mimo to łatwo się pruje, gdy zajdzie taka potrzeba. Jest dobra gatunkowo, choć fachowe oko dojrzy spory dodatek akrylu.

wtorek, marca 18

Nowe chustowe natchnienie - Revontuli

Na drutach mam nową chustę. Po przeczytaniu tej notki na blogu Szyleczko od razu z zachwytem stwierdziłam, że to właśnie takiego wzoru szukałam dla mojej nowej estońskiej włóczki w kolorach jesieni, którą dostałam na imieniny od męża. Zabrałam się więc od razu do dzieła i nie mogę się doczekać efektu końcowego:)


Wzór to Revontuli, dostępny za darmo na Ravelry.
Pierwszy raz robię chustę z estońskiej wełny i muszę stwierdzić, że bardzo mi się to podoba. Zarówno przyjemność dziania, jak i efekt. Te delikatnie cieniowane kolory są niesamowite!

Z rzeczy starszych, nadal robię po trochu mój sweterek Laelia i wygląda na to, że wreszcie będę miała własnoręcznie wykonany kardigan. Ale do tego jeszcze trochę:)

Urodzinowy cukierasek

w formie zeszytu z uszytą przeze mnie okładką, poleci do Eli, co zapewne nie jest żadnym zaskoczeniem:P


Elu, mam nadzieję, że Ci się przyda:)

poniedziałek, marca 10

Flauszowo-polarowy płaszczyk - przeróbka

Zwykle wpadam do zaprzyjaźnionych miejscowych ciucholandów w poszukiwaniu tkanin bawełnianych na jasie. Tym razem w pobliżu kosza z poszwami ujrzałam na wieszaku płaszczyk, który skusił mnie do przymiarki. Okazało się, że jest ze trzy rozmiary za duży, ale po szybkich oględzinach uznałam, że spokojnie dam sobie radę z przeróbką (choć tego stanowczo nie cierpię). Metka fabryczna i cena - całe 9 złotych utwierdziły mnie w przekonaniu, że ostateczna decyzja może być tylko jedna:)


Płaszczyk uszyty jest z czegoś, co z wierzchu przypomina coś pomiędzy flauszem, a polarem. Od spodu podklejony jest barankową dzianiną. Ciuch był zdecydowanie za szeroki w ramionach, wisiał z nadmiaru materiału pod pachami i na plecach aż do pasa. Rękawy były za długie i za szerokie. Początkowo miałam zamiar odpruć rękawy i wszyć je ponownie po zwężeniu szwów bocznych oraz ramion. W trakcie wnikliwych oględzin stwierdziłam jednak, że lepszym pomysłem będzie wykorzystanie kroju płaszczyka i zwężenie go po szwie frakowym, czyli tym idącym od środka ramienia zarówno z przodu, jak i z tyłu. I choć prucie było nieco trudniejsze, to takie rozwiązanie okazało się słuszne, przód zwęziłam od ramienia do wierzchołka piersi, tył natomiast dużo niżej, przy okazji dopasowując talię. Potem wystarczyło jeszcze zebrać trochę tkaniny na szwach bocznych powyżej pasa, zwężając za jednym zamachem również rękawy.




Jestem bardzo zadowolona z tej przeróbki. Za kilka złotych i dwa wieczory pracy mam wygodny, codzienny płaszczyk w sam raz na te ciepłe dni. A poniżej moje prywatne oznaki wiosny:)


Na koniec przypominam o mojej rocznicowej rozdawajce. Jeszcze przez cztery dni można się zapisywać na losowanie zeszytu z uszytą przeze mnie tkaninową okładką. A ponieważ na razie chętnych jest niewiele, to szansa na wygraną jest wcale niemała:)

wtorek, marca 4

Szyjogrzej dziany entrlakiem

Korzystając z paru urlopowych wieczorów udziałam sobie szyjogrzej. Wzór entrelac przetrenowałam dzięki szczegółowemu tutkowi nieocenionej IntensywnieKreatywnej:) Dzięki dokładnym opisom i filmikom okazało się to wcale nie takie trudne.


Ciekawe jest to, że każdy kwadracik robi się praktycznie osobno, nabierając oczka z niżej położonego i łącząc w trakcie pracy z pozostałymi. Jak już się załapie, co i jak, idzie samo, można spokojnie sobie dziać przy filmie:)


Na szyjogrzej nabrałam 160 oczek i podzieliłam na 16 kwadratów po 10 oczek. Wyszedł mi na tyle długi, że mogę owinąć nim szyję dwa razy. Jeśli chodzi o układ kolorów, to zupełnie nie mogłam przewidzieć, jak to wypadnie, zwłaszcza, że włóczka miała dość krótkie odcinki kolorów.


Żeby otulacz mógł powstać, sprułam zrobiony wcześniej szalik, o którym pisałam tu. Jakoś do mnie nie przemawiał i prawie wcale go nie nosiłam. W obecnej formie dużo bardziej mi się podoba! A tak wyglądał w poprzednim wcieleniu:


dane techniczne: włóczka Elian Merino, 100% wełny z merynosów, 50g/178m, czapka - druty nr 3,5, otulacz - druty nr 3,25, zużycie - na czapkę 1 niecały motek, na czapkę i otulacz razem wykorzystałam 3 motki