Pomimo typowo zimowej aury, zupełnie nieprzystającej na ten czas, kiedy już koniec marca i Wielkanoc tuż, tuż, ruszyliśmy wczoraj do Wołomina, aby zawieźć zebrane w akcji jasie dla dzieciaczków z oddziału pediatrycznego. Po drodze podziwialiśmy zimowe widoki.
Na miejscu okazało się, że nie ma tego dnia pielęgniarki oddziałowej. Panie pielęgniarki, choć wcześniej uprzedzone telefonicznie o naszym przyjeździe, były bardzo zdziwione akcją, z niedowierzaniem dopytywały się, czy powłoczki nie są przypadkiem płatne. Przyznały, że jest to bardzo potrzebny asortyment w szpitalu, bo zazwyczaj się na tym oszczędza i obecne powłoczki są poprzecierane, a niektóre się rozpadają. Po świętach wszystkie nowe jasie zostaną ostemplowane (żeby nie zaginęły) i oddane do pralni, potem będą mogły już trafić pod dziecięce główki:)
Po powrocie do domu zrobiliśmy pisanki. W sumie nic specjalnego, część jajek ufarbowało się w łupinach z czerwonej cebuli, pozostałe pomalowaliśmy kolorowymi farbkami. Do stroiku z żonkilami użyliśmy wydmuszek, żeby były ozdobą na trochę dłużej, bo jajka znikają u nas w zastraszającym tempie:). Pisanki proste, bo chłopcy nie odziedziczyli po mnie niestety zamiłowania do pracochłonnych robótek i na więcej nie starczyło im już zapału:)
Mamy więc swoją namiastkę wiosny:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz:)