Taki robal kryje w sobie wiele tajemnic. Dlatego ma w skrzydełkach ukryte kieszonki i do tego bardzo pojemny brzuszek.
A tu kilka ujęć z etapów szycia, na więcej nie miałam już siły. Projekt wyczerpał mnie intelektualnie:P, choć inspirowałam się lekko tutaj. Mąż się śmieje, że przeliczając na moje roboczogodziny, to najdroższy piórnik na świecie.
Nasza rozmowa w sklepie:
- Synuś, zobacz jaki ładny piórnik, kupujemy?
- Ładny, ale nieeee, ty mamusiu uszyjesz ładniejszy.
Pękłabym z dumy, gdyby moje dziecko mi taki komplement powiedziało! :-) I ile on ma racji :-) Piórnik pierwsza klasa i bardzo oryginalny :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, no pękam, pękam:) Tylko odsapnąć muszę, bo takie zaufanie to dla mnie duży ciężar psychiczny (i parę nieprzespanych nocy z rozmyślaniami jak to wykonać). Bo przecież takiego zaufania nie można zawieść:)
UsuńNo własnie bezcenny, a nie najdroższy.
OdpowiedzUsuńBo jak wycenić serce włożone w pracę, miłość dziecka, które wie, że mama zrobi mu sama coś najpiękniejszego? BEZCENNY - drogi mężu Kasi, a nie najdroższy!!!!!!
Elu, oczywiście, masz całkowitą rację, takich rzeczy się nie przelicza na pieniądze.
UsuńMój mąż ogólnie podchodzi do życia z uśmiechem, dzięki temu potrafi mnie wyciągnąć z czarnej dziury, jak mam złe dni:)
boooooooooooski :-D
OdpowiedzUsuńWiesz, Kasiu, ja ostatnio zrobiłam chyba najdroższy szalik świata :-D gdyby nam płacono od godziny w stawkach europejskich, to 10 takich szalików i opływałabym w dostatki :-P
niestety, tak to nie działa, a szkoda :-D
Kochana, szczęśliwego nowego roku szkolnego!
Dzięki:) No niestety, tylko nieliczni mogą wyżyć ze swojej pasji:) Chociaż może kiedyś się to zmieni w naszym kraju i będą cenić nasze robótki jak koronki z Koniakowa, kto wie:)
UsuńRok szkolny zaczął się obawami, bo dużo nowych nauczycieli, większe wymagania, itd. Ale na razie tylko pan od wuefu wygląda groźnie;) i nerwy trochę opadają.
Noooooooooo robal jest obłędny! Super Ci wyszedł :D Te oczka i paszcza, a skrzydełka z kieszonkami to już wogóle wypas! A synek mamusi słodzi jak może :)
OdpowiedzUsuńOj słodzi, doskonale opanował umiejętność owijania sobie człowieka dookoła paluszka:) Trzeba się pilnować:)
Usuńrobal przeuroczy, a mężowi trzeba szepnąć, że to nie były roboczogodziny, ale ROBAKOgodziny, a te liczą się w zupełnie innej walucie ;P
OdpowiedzUsuńRobalki czasu nie liczą:) Mąż sobie tylko żartuje, wiadomo, opracowanie nowego projektu od podstaw wymaga czasu. A on jest wyrozumiały, nie narzeka na mój twórczy bałagan, a jak się zapomnę w szyciu to i obiad ugotuje;)
UsuńDziękuję, chętnie zajrzę do Ciebie:)
OdpowiedzUsuń